“O BRODNICKICH GAJDACH” – z historii 725. letniej Brodnicy

Gajdy lub Ostrów – tak pod koniec XVIII wieku nazywano podtapiane przez Drwęcę miejskie pólko za Bramą Chełmińską, które dzierżawił prezydent miasta Józef Obczyński. Gajdy zajęło jednak starostwo, a dumny prezydent, choć nie miał z czego, honorowo płacił staroście zobowiązania, wynikające z dzierżawy tego gruntu.

W roku 1765 z rozkazu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego przybyli do Brodnicy wysłannicy w celu dokonania lustracji starostwa. Zachował się dokładny opis miasta z tego okresu oraz szereg perypetii urzędniczych dotyczących utraty aktów własności miasta. Lustratorzy przywieźli do Brodnicy pisemny rozkaz króla, w którym ten wzywał ówczesnego starostę brodnickiego Wojciecha Pląskowskiego do ustąpienia prawa władania starostwem na rzecz Andrzeja Zamoyskiego. Po opisie starościńskich wsi lustracja kończy się opisem miasta widzianego oczami królewskich wysłanników. Oto obszerne fragmenty tego dokumentu pisanego XVIII wieczną składnią:
“…Według tegoż przywileju trzyma różne grunta miasto Brodnica w ustawicznej posesyi [własności lub stałej dzierżawie] przy Drwęcy od chełmińskiej strony, na której toż samo mi to Brodnica stoi. Inne w tej samej pozycyi leżące grunta [czyli na podobnej zasadzie własności], jako to ogrody, łąki, place z budynkami i bez budynków na przedmieściach leżące, tudzież osobliwie łąkę miejską ad praesens [obecnie] Radziecką zwane wedle jeziora Ścigowe leżącą, który powinno się znajdować morgów 30. I inne jeszcze grunta w tej samej pozycyi leżące nescitur quo titule [niewiadomej nazwy] odebrane, jako to bór miejski pod Karwowo i Żmijewo ciągnący się, a do jeziora Niskie Brodno przybijający. także Rozgart Pułbułkowski i pólko miejskie z ostrowem, a teraz Gaydy zwane, do zamku aplikowane [czyli odebrane miastu na własność starostwa]; tudzież grunt Mała Dąbrowa nomunowany [nazwany], na które grunta różne dokumenty posesyją ustawiczną ewinkujące[gwarancją własności] nam produkowane. Jako też lustracyją ostatnią anni 1664, w której ustawiczna boru miejskiego posesyja jest wyrażona i przyznana widzieliśmy…”.
 
W roku 1765 brodnicki ratusz wymagał już gruntownego remontu. Mury miejskie były w nieco lepszym stanie. Fosa otaczająca mury w większości odcinków przysypana była ziemią. Przed każdą bramą wjazdową do miasta zainstalowane były stałe mosty. Tylko most nad Drwęcą był zwodzony (na dzisiejszej ulicy Mostowej) i już wówczas posiadał poręcze dla pieszych. Podczas przepływu statków lub barek rzecznych ów most, podzielony na dwie części podnoszono z każdej ze stron za pomocą łańcuchów. W tym czasie na terenie miasta stało kilka kościołów. Blisko fary stała wikaryjka, plebania i szkółka.
 
Na dzisiejszej ulicy Kamionka, która w tym czasie była przedmieściem stał podupadający kościół pod wezwaniem świętego Ducha wraz ze szpitalem przejętym przez starostwo. Nie istniał już jednak w tym czasie kościółek świętego Walentego, ustawiony dawniej na rozwidleniu dróg do Karbowa i do Gajd.
 
Po drugiej stronie Drwęcy stał również podupadły kościółek świętego Jerzego wraz z plebanią, cmentarzem i szpitalem przejętym przez miasto. Zazwyczaj kościoły wznoszone na przedmieściach wraz ze szpitalami pełniły rolę lazaretów, przytułków i hospicjów często dla osób przewlekle i nieuleczalnie chorych, których izolowano od reszty społeczeństwa. Być może właśnie takie funkcje pełniły kościoły św. Jerzego (patron rycerzy i żołnierzy) i św. Walentego (patron broniący od epilepsji). Być może mieściło się tu leprozorium (z łacińskiego lepra – trąd), czyli dom lub w międzyczasie kolonia chorych na trąd. Jak wynika ze źródeł “od dawnych czasów istniała w Brodnicy sławna kaplica św. Walentego – “stała przed Bramą Chełmińską, za tak zwanym Brodem, cos Vadem; cała była ze starego dębu zbudowana. Na ogół słynęła szczególniejszymi łaskami, dużo ludu ze wszech stron tu przychodziło składać śluby i ofiary. Świadczy o tym następujący stary napis na owym obrazie fundatora parafialnego kościoła, który we farze zawieszony nad zakrystią “Kaplica św. Walentego za Bramą Chełmińską za Brodem łask i ślubów pełna, w której uroczystości odprawiały się”. W kolejnym źródle z XIX wieku czytamy: “znaczny kawał gruntu pobliskiego należał później do tej kaplicy. Rok 1629, w czasie pierwszej wojny szwedzkiej zburzono kaplicę św. Walentego. Potem z początku krzyż jeszcze oznaczał to miejsce, później wszystko zaorali”. W 1928 roku zanotowano w Pelplinie: “kaplica św. Walentego nad drogą do Nowego Miasta, z drzewa kostkowego zbudowana w 1616, w czasie najazdu szwedzkiego bardzo spustoszona (1629), niebawem także zaginęła”.
 
O dzierżawcach podbrodnickiej wsi Gajdy.
Jak więc wynika z dokumentów lustracji w pobliżu miasta Brodnicy, na obrzeżach posiadłości miejskich położona była wówczas wieś, którą nazywano Ostrów. Inna, również używana nazwa tej osady to Gajdy. Jak więc stało w cytacie: “pólko miejskie z ostrowem, a teraz Gaydy zwane, do zamku aplikowane”.
 
Wynika z tego, że wówczas starostwo przejęło od miasta ten teren.
 
Słowo “gaydy” (gajdy) może wywodzić się od staropolskiego określenia instrumentu muzycznego, jakim była kobza lub dudy, której miech wykonywany był ze skóry koźlęcia. Nie ma jednak wiedzy, ani nawet legendy w jaki sposób ta właśnie nazwa mogła przylgnąć do tego miejsca. Z kolei ostrów oznaczał staropolską wyspę, kępę na jeziorze, miejsce dookoła oblane wodą, a w tłumaczeniu dosłownym znaczy tyle, co: “oblany”.
Wynika więc z tego, że brodnicki “ostrów vel gaydy” mogło oznaczać jakiś podmiejski kawałek pola, położony pomiędzy łąkami albo rowami, a najpewniej podtapiany w części wylewami Drwęcy.
 
Posesorem tych posiadłości w roku 1765 był “sławetny Józef Obczyński, prezydent brodnicki naówczas i sukcesorzy jego [następcy] Antoni i Franciszek, synowie i Anna córka…”. Byli oni tak zwanymi emfiteutami, czyli dzierżawcami. Na podstawie długoterminowych umów z panem (w tym wypadku z miastem, a potem starostwem), gwarantujących nieusuwalność, mogli oni ponosić większe koszty zagospodarowywania dzierżawionych ziem, mając w perspektywie możność przedłużania kontraktów. W praktyce gwarantowało to ciągłość użytkowania i dziedziczenia tychże posiadłości. Długoterminowa emfiteuza [dzierżawa] pochodziła z nadania króla Augusta III Wettina z dynastii saskiej. W dokumencie zawarta była również stosowna zgoda na kontrakt z podpisem brodnickiego starosty Józefa Pląskowskiego. Na mocy tego pisma podpisanego 24 października 1757 roku w Warszawie państwo Obczyńscy weszli w czasowe posiadanie “…ze wszystkimi przyległościami do tegoż Ostrowu należącemi…”. Tymczasem sprawa dzierżawienia tychże gruntów przynosiła panu Obczyńskiemu więcej problemów, niż spodziewanych zysków. Na Ostrowie-Gajdach bowiem znajdowało się tylko jedno podupadające gospodarstwo chłopskie. Jego budynki wzniesione techniką “w słupy i dyle były wówczas w fatalnym stanie: jest chałupa stara wcale zła [całkowicie zła], szopa, (…) stodoła nachylona, krzyżem podparta (…) dachy reparacyi potrzebne (…) Prezentował nam do tego tenże sławetny prezydent, że za mieszkańca na tymże Ostrowiu z tej chałupy, z której poszedł do Prus, musiał wyliczyć pod egzekucyją pruską florenów 461 groszy 1…”.
 
Grunty na Gajdach wymagały melioracji.
Ucieczka mieszkańca z gospodarstwa na Gajdach związana była prawdopodobnie z trudnościami w zagospodarowaniu gruntów lub w nadmiernym wyzysku ze strony dzierżawców. Ostrów lub Gajdy położne były bowiem albo na nieurodzajnych piaskach albo na błotnych łąkach. Osiągnięcie jakichkolwiek zysków z uprawy tych ziem mogło być możliwe tylko po przeprowadzeniu kosztownych zabiegów melioracyjnych i odprowadzeniu części zalegających tam wód specjalnymi rowami odwadniającymi. Wymagało to jednak wielkiego wysiłku, okresowego zwolnienia z opłat oraz, jak słusznie zauważyli lustratorzy: “niemało kosztu trzebaby podjąć”.
 
Pomimo tego na Gajdach z polecenia brodnickiego włodarza wysiewano około 30 korców zboża. Ciężar wysiewu, uprawy i zbiorów spadł również na tamtejszego gospodarza, przyspieszając zapewne tym samym jego decyzję o porzuceniu tego miejsca i ucieczce do Prus. Ocena gruntów na Gajdach według lustratorów była zgodna: “…do tego, że ten Ostrów mocnego potrzebuje krudowania i rowów kopania, to naówczas profit być może (..) zapatrzywszy się na to i do tego jeszcze w granicach sąsiedzkich zaczepki(…) i [że] wysiewu nie masz więcej nad korcy 30 [i] jarzyny żadną miarą siać nie może, widząc to wszystko kwarty stąd pociągnąć nie mogliśmy, ile, że wielkiego krudowania potrzeba”. Jednak brodnicki prezydent Józef Obczyński pomimo szczupłych zysków z dzierżawy i utraty gospodarza “czyniąc zadość kontraktowi rokrocznie kanonu do zamku wypłaca za kwitami, które nam produkował, florenów 80”. Widocznie honor włodarza miasta nie pozwalał mu korzyć się przed starostą i prosić o zmianę kontraktu.
 
Za Czas Brodnicy/Radosław Stawski, 26.08.2023
Fot. Archiwum cyfrowe – Brodnica w połowie XVIII wieku według J. F. Steinera